Czasami słowa muszę wylać z siebie, a z nimi te wszystkie negatywne uczucia,
Czasami muzyka zastępuję słowa, które chcę wypowiedzieć....
niedziela, 15 marca 2009
Niedzielnie
Niedziela będzie smakować rosołem z makaronem, niedziela jest leniwa i spokojna, jak to w niedziele bywa, lubię niedzielę, a kiedyś ich nie znosiłam, teraz je lubię. Dzisiaj jestem smutna, rozdrażniona, rozczarowana w sumie nie powinnam być, ani zaskoczona, ani rozdrażniona, ani smutna, a może po prostu jestem zła bo nic się nie zmienia w układach między mną a Szacownym.
Niejednokrotnie Szacownego prosiłam o wyjście wspólne do kina, do kawiarni, na basen, zawsze i wiecznie słyszałam te same wymówki, "zmęczony jestem", "chciałbym posiedzieć w domu, jestem zapracowany", o wyjeździe gdziekolwiek całą rodziną mogą pomarzyć. Szacowny w tej chwili jedzie na narty, tak jedzie z miejsca w którym obecnie pracuje, nie przeszkadza mu, że pracuje po 12 godzin dziennie, nie przeszkadza mu, że jest chory na tyle, aby leżeć w łóżku, miałam okazję jechać razem z nim na moją propozycję pomysłu, zmienił temat i do niego nie wrócił.
W takim razie, czy jestem przewrażliwiona, czy przesadzam, że mam do niego pretensje, których nie mam zamiaru wcale mówić, bo już nie mam siły powtarzać tych samych słów.
W gruncie rzeczy czy rzeczywiście jestem zła a może smutna, po jaką cholerę po tylu latach jeszcze gdzieś w sobie się tym przejmuje..... no cóż nie można kogoś cały czas odrzucać, najwidoczniej Szacowny się już nie zmieni, zmieniam się Ja... i kiedyś dojrzeję do decyzji, aby iść własną drogą....
Klik
Niejednokrotnie Szacownego prosiłam o wyjście wspólne do kina, do kawiarni, na basen, zawsze i wiecznie słyszałam te same wymówki, "zmęczony jestem", "chciałbym posiedzieć w domu, jestem zapracowany", o wyjeździe gdziekolwiek całą rodziną mogą pomarzyć. Szacowny w tej chwili jedzie na narty, tak jedzie z miejsca w którym obecnie pracuje, nie przeszkadza mu, że pracuje po 12 godzin dziennie, nie przeszkadza mu, że jest chory na tyle, aby leżeć w łóżku, miałam okazję jechać razem z nim na moją propozycję pomysłu, zmienił temat i do niego nie wrócił.
W takim razie, czy jestem przewrażliwiona, czy przesadzam, że mam do niego pretensje, których nie mam zamiaru wcale mówić, bo już nie mam siły powtarzać tych samych słów.
W gruncie rzeczy czy rzeczywiście jestem zła a może smutna, po jaką cholerę po tylu latach jeszcze gdzieś w sobie się tym przejmuje..... no cóż nie można kogoś cały czas odrzucać, najwidoczniej Szacowny się już nie zmieni, zmieniam się Ja... i kiedyś dojrzeję do decyzji, aby iść własną drogą....
Klik
Subskrybuj:
Posty (Atom)