Rozsypałam się na drobne cząstki, dopadł Mnie psychiczny dół.... ot nadzwyczajnej poryczałam sobie z samego rana.... Tygodnie spokoju, a wczoraj klęska kompletna. Bawię się w analizę swojego zachowania, szukam przyczyn i jestem tym wszystkim zmęczona, dziwne prawda? bo w końcu nie dawno miałam urlop.
Chciałam najpierw sobie zrobić przyjemność, potem pojechać na basen, a w końcu zabrałam się z gotowanie rosołu... ot tak przy wtorku, a może wcześniejszy stan bez emocji to depresja?
Zabawa w psychologa chyba nieźle mi wychodzi.
Wewnętrznie czuję złość i tutaj mogła bym wymieniać.... wymieniać.... wymieniać... tylko co mi to da?