poniedziałek, 20 grudnia 2010

Najmilej wspominam moją pierwszą pracę, którą rozpoczęłam nie ukończywszy jeszcze 18 lat w "Dzienniku Zachodnim" jako zwykła maszynistka.
Nie mam wielkich wymagań, chciałabym w miarę normalnie żyć, zastanawiam się nad tym co jest normalne, bo przecież od dziecka w moim życiu nic nie było normalnie.
Zły wybór czy pech, a może kara za grzechy jakieś tam ;)... cham to cham bez względu, czy nosi na sobie białą koszulę i garnitur, czy jest zwykłym pracownikiem. Chamstwo na potęgę, brak kultury, próby wejścia na głowę i ustawienia sobie Nowej, a przykład daje sam  Wielki Prezes, czy opada mi szczęka, sama nie wiem, raczej pracuję nad nie wciągnięciem się w ich grę, chociaż czasami emocje biorą górę. Zastanawiam się czy tak samo traktują swoje Żony w domu, a może nie mogą sobie powrzeszczeć więc trzeba swój testosteron wyładować na osobie pracującej w tej samej firmie, tak naprawdę nie wiem ile wytrzymam, może dwa lub trzy miesiące w tej chwili i tak  nie mam innego wyjścia, a może się przyzwyczaję do tego chamstwa i też schamieję.
Wiem jedno na pewno zmobilizuje Mnie to do szukania nowej pracy.Czuję Żal do osoby, która mnie poleciła do tej pracy tak naprawdę, gdy by w porę Mnie uświadomiła jak to wygląda..... zostałabym tam gdzie spokojniej, a może spokojna praca to utopia?