środa, 4 lutego 2009

Mimo

Mimo całej sytuacji, dzisiaj mam naprawdę dobry humor i nastrój :) zmieniłam się i pod tym względem, kiedyś użalałabym się nad sobą i swoim nieszczęściem, potem wpadła w poczucie winy, a potem przytuliła faceta do serca.

Klik

Nadciąga burza


Nadciąga burza, małymi kroczkami, prawie się wlecze, nadchodzi jednak żeby w końcu rozładować sama nie wiem co, znam dobrze scenariusz takich sytuacji, przez ostatnie lata przerabiałam je cholera ile razy, 10, 15 razy, sama już nie wiem.
Moja intuicja i zaobserwowane objawy u mojego "M" wcale mnie nie mylił, ciekawe jak teraz kolejna przyjaciółka-powiernica mojego "M" nieszczęśliwego w małżeństwie, niedocenianego, nie kochanego, mającego żonę zołzę itd., ma na imię.
Szkoda, że w takich przypadkach przyjaciółki obcych mężów słuchają, tylko jednej strony, szkoda że zapominają o tym, że są Kobietami, a może ja się mylę, może nie mają żadnych wymagań co do swoich kochanków, ot cała szczęśliwość, że jest on przecież ot tak po prostu.
Podejrzewam, że im by nie przeszkadzał seks z pijanym facetem codziennie, który ma do ciebie potem pretensje, że się nie kochasz z nim, bo przecież to taka przyjemność!
Rozmawiać, a po co, spędzać z sobą czas, a po co, przecież przyjemnie jest siedzieć przed telewizorem i oglądać film.
Powodów do wypicia jest mnóstwo, bo pije się przez kogoś, a nie dlatego, że się chce upić,
odpowiedzialność za swojego czyny zawsze można zrzucić na kogoś innego, a kto jest najbliżej Żona "Bo to zła kobieta przecież Jest".
I wszystko byłoby w scenariuszu tak samo oprócz jednej rzeczy, takiej malutkiej, która się zmieniła, zmieniła się jedna z głównych bohaterek......
Ogarnia mnie złość na jedną rzecz, na jego poczucie swojej idealności, nie widzenia błędów, zaniedbywania małżeństwa i dziecka.
I co ja na to mogę poradzić, nic nie zrobię, bo jestem zmęczona tym wszystkim!
Żyje się dalej, wyciągam wnioski i się uczę....
Może jestem za twarda, życie jednak łoiło mi skórę od małego dziecka i nie mam zamiaru siedzieć i płakać nad sobą, chcę żyć, ot tak po prostu.

PS: tak naprawdę jest mi go żal, żal za to, że nie potrafi się cieszyć tym co ma, że ciągle pogrąża się w bólu i rozpaczy, że sam pieprzy swoje życie i życie ludzi, którzy go kochają, wszystko jednak ma swoje granice i miłość, wyrozumiałość i ilość wybaczania błędów.





Głupia, głupia, głupia....

Głupia, tak od wczoraj o sobie myślę:/
Głupia bo... nie potrafię myśleć egoistycznie o sobie, przez te wszystkie lata, gdy pracowałam zarabiałam jakąś kasę, nie umiałam o siebie zadbać egoistycznie, zawsze na pierwszym miejscu był dom, potrzeby dziecka i męża (poświęcenie cholera, prosił o nie ktoś NIE!!!!!!!).
Głupia bo... zawsze dawałam kolejną szansę, zawsze tłumaczyłam sobie jego postępowanie, zawsze potrafił wzbudzić we mnie poczucie winy, zawsze patrzyłam przez pryzmat zbyt mojej wielkiej miłości na jego osobę. (Potrafił to nieźle wykorzystać)
Głupia bo.... nie umiem pierdolnąć porządnie ręką w stół, zawsze taktowna, zawsze myśląca o tym żeby go nie urazić (i co z tego, za to on jedzie po mnie jak po kobyle na pastwisku).
Głupia bo.... nadal jestem tak cholernie ułożona, aż do bólu.
Głupia bo... wierna!!!!!! (dobra przyznam się jestem wygodna nie lubię sobie komplikować życia)
Głupia bo... uczciwa do bólu!!!!!!!!
Głupia bo... przewidywalna.
Głupia.... mogłabym chyba wymieniać tych cech o wiele więcej!!!!!
Zalety, qurwa czy ja mam jakieś zalety?

Dobra wyrzygałam tą złość na siebie, a teraz naucz się Kobieto w końcu, raz na zawsze myśl o sobie....
Zastanawia mnie jedno, dlaczego kilka lat temu nie posłuchałam instynktu, który zdecydowanie krzyczał mi do ucha, abym spierdalała przed nim gdzie pieprz rośnie!!!!! Wiem, jedno gdybym wtedy dała nogę, nie nauczyłabym się tych wszystkich rzeczy o sobie, najważniejsze jednak nie było by mojego Syna:)
Nadzieję, mam tylko jedną taką małą, że chłopak wyrośnie na mądrego faceta....