czwartek, 16 września 2010

Nienawidzę stanu przygnębienia... który wywołują u Mnie scysje z Szacownym.
Najgorsze jest w tym wszystkim zachowanie Szacownego: najpierw się wyżywa, potem dostaje ode Mnie burę, następnie jest etap przymilania się, a potem zdziwiony zadaje pytanie: "Właściwie to o co się stało?" i stwierdzenie "Naprawdę przesadzasz Kochanie" i kto tu z kogo robi Wariata?
"Żyj i daj żyć innym" takie motto powinien sobie wytatuować na czole mój Szacowny, aby co rano w lustrze widział ten napis. Upierdliwość Jego Wysokość potrafi się przypierdolić o wszystko.... jestem Nim zmęczona, rozumiem może być zmęczony, może być sfrustrowany (właściwie kiedy nie był) przerażony, wystraszony, może cierpieć jego Ego itd., tylko kto mu dał prawo wyżywać się na bliskich..... Zastanawiam się co będzie dalej gdy osiągnie wiek emerytalny? 
Dlaczego Mężczyzna (każdy, a może nie każdy nie wiem znam za mało mężczyzn) usprawiedliwia swoje zachowanie na każdym kroku?

Ciągle muszę się bronić przed jego despotyzmem, niesprawiedliwym osądem, złym nastrojem, to wszystko za długo trwa, czuję się tak naprawdę zadręczana przez niego.... z tym stażem, w tym wieku powinniśmy być partnerami..... 

I co dalej?
Faceci? jacy są naprawdę, czy rzeczywiście w porozumieniu między płciami przeszkadza odmienna rzeczywistość działania naszych urządzeń zwanymi mózgami, czy to kolejne brednie naukowców.