czwartek, 26 lutego 2009

Dzisiaj

Dzisiaj rano miałam fatalny nastrój :) do momentu, gdy dwie Urocze Czarownice postanowiły wygnać go swoimi miotłami, jednym słowem udało im się i nawet pojechałam na rozmowę o pracę. Oczywiście jak to ja, zawsze muszę coś wywinąć. Uwielbiam punktualność :) jednakże Ja przyjechałam na rozmowę o pracę o całą godzinę wcześniej, więc postałam tu, postałam tam, zwiedziłam hurtownie z ciuchami, polazłam na stację benzynową, gdzie siedziało dwóch chichoczących jak dziewice Panów. Wróciłam pod biurowiec i stałam dalej, gdy zbliżała się godzina ostateczna, przemieściłam się troszkę bliżej miejsca kaźni, wlazłam do jakiejś klatki i czekałam grzecznie, przynajmniej było mi ciepło. Nagle do klatki weszła kobieta, potem wyszła, a za nią wyszedł mężczyzna, popatrzył się na mnie zdziwiony, a ja na niego, no co stać nie można.
Weszłam na rozmowę, od razu jakaś Pani stwierdziła, że jej kogoś przypominam, mam sobowtóra czy co ;) siedząc obejrzałam sobie biuro :) Poproszono mnie do środka, więc idę sobie grzecznie za Panią wchodzę do pokoju i co... Pan, który mnie dziwnie zmierzył to szef tej firmy.
Musiałam mieć dziwną miną...
Opowiadałam, opowiadałam, jąkałam się, denerwowałam i jak zawsze skończyło się w przyszłym tygodniu się z Panią skontaktujemy, no cóż zobaczymy, będzie to będzie, nie będzie trudno, szukam dalej.
Firma nawet mi się spodobała.


Nie pytaj mnie

Nie pamiętam


Nie pamiętam, kiedy tak źle się czułam, nie pamiętam kiedy moje wnętrze rozsypało się na drobne kawałeczki, tak jak w tej chwili. Łzy płyną czy tego chcę czy nie, przez zaciśnięte powieki. Czuję się tak jak by puściły wewnętrzne klamry, założone przeze mnie abym nie traciła kontroli nad sobą, jednakże puściły w tej chwili, nie pytając mnie o zgodę. Broniłam się przed takim stanem i za każdym razem mi się udawało, a od wczoraj nie mogę nad tym zapanować, każda myśl o tym wywołuje kolejny potok łez.
Zbierały się wszystkie myśli, frustracje, żale, starałam się być dzielna, broniłam przed rozsypką, a może powinnam sobie na nią pozwolić częściej, aby zachować równowagę, między stanami ducha, aby intensywność ich przeżywania zmniejszyć.
Myśli różne mi po głowie biegają nawet te najgorsze.... nie szukam przyczyny takiego stanu, nie tłumaczę sobie bo to nie ma sensu, nawet nie jestem w stanie jechać na rozmowę o pracę.
Siedzę, sama w domu mogłabym poryczeć do woli, wypluć to z siebie nawet pokrzyczeć, a ja staram się kontrolować swoje zachowanie, po co? Staram się zająć czymś innym, zmusić do ruchu, do zrobienia czegoś, tylko tak bardzo mi się nie chce, a zarazem czuję, że powinnam, że muszę.
Brakuje mi coraz bardziej realnego miejsca do którego mogłabym uciec, schować się.
Chce mi się wrzeszczeć.
Wiem jedno nie można wiecznie odsuwać od siebie pewnych myśli, udawać że ich nie ma, że nie wywołują takich czy innych frustracji, bo kończy się to u mnie właśnie takim stanem jak dzisiaj.
Kiedyś czułam się bezpiecznie tuląc do mojego "m" dzisiaj już nie, może właśnie brakuje mi takiego bezpiecznego kąta w moim życiu, nawet mu nie mówię jak się czuję, bo wiem jaką odpowiedź dostanę.
Niech to wszystko szlag trafi...