Uświadomienie pewnych rzeczy pozwala nam zrobić krok w przód o ile dobrze słuchamy drugiej osoby, wczorajszy późny wieczór właśnie przyniósł mi takie uświadomienie. Szacowny uświadomił mi (chyba już dawno znałam tę prawdę) że w jego życiu tak naprawdę nie ma miejsca na prawdziwą Mnie, on potrzebuje Kobiety, która od rana do wieczora ma uśmiechnięte Usta, nie ma swoich potrzeb i cała oddana jest Jemu. Zadałam mu krótkie pytanie "Jak wyobrażasz sobie związek?" pytanie zadane chyba 17 lat za późno, bo jego i moje wyobrażenie na wiele spraw jest tak odległe, że wręcz nie do zrealizowania wspólnie, do tej pory nie otrzymałam żadnej odpowiedzi na moje zadane pytanie. Drążyłam temat zadając pytania, otrzymywałam tylko ogólne odpowiedzi "ma być fajnie"(oglądanie wspólnie telewizji), "mamy się luzować"(czyli pijany weekend to najlepszy weekend), "mamy uprawiać Sex" (uprawiać sex hm... nowa odmiana warzywa) a gdzie miejsce na normalne sprawy dnia co dziennego, na zły humor, na boleści brzucha, na rozmowy zwyczajne, na zwyczajne kłótnie, sprzeczki, przekomarzania, na wypowiedzenie swoich strachów, lęków itd., nie wiem może ja za dużo wymagam.
Zbyt wiele różnicy, a tak mało wspólnych rzeczy.
Nigdy nie zrozumiem Szacownego i tak naprawdę się już nie staram, może dobry psycholog by mu pomógł.
Odcięłam się emocjonalnie..... teraz już wiem to na pewno nie przeżywam już tak jego słów.
O to jego wizja Żony "Żony z Stepford"
Zbyt wiele różnicy, a tak mało wspólnych rzeczy.
Nigdy nie zrozumiem Szacownego i tak naprawdę się już nie staram, może dobry psycholog by mu pomógł.
Odcięłam się emocjonalnie..... teraz już wiem to na pewno nie przeżywam już tak jego słów.
O to jego wizja Żony "Żony z Stepford"