Miało to być miłe popołudnie w towarzystwie koleżanki i co wyszło z tego wielkie gówno, sprawy byłej pracy wracają do mnie jak bumerang, a co za tym idzie i przykre emocje z tym związane. Nie mam ochoty już na odpowiadanie na zmyślnie zadawane pytania, manipulację, krążenie w okół jednego i tego samego tematu, chcę w końcu zostawić to wszystko za sobą. Dzisiaj znowu poczułam wszystkie, te emocje związane z tamtym miejscem i ludźmi, a może ja sama jakoś tak bezwiednie daję się wkręcać w to wszystko na nowo. Pracowałam zbyt długo w tak zakłamanym środowisku, że teraz nie wiem co jest normalne, nie wiem czy będę umiała się odnaleźć w nowej pracy między prawie normalnymi ludźmi, a może w swej naiwności wymagam zbyt wiele. Przedstawiam komuś jakieś argumenty, opisuję sytuacje, zdarzenia z swojego punktu siedzenia
i tak naprawdę, to jest mój punkt widzenia, słuchający może zrobić co z tym chce, przyjąć, odrzucić, zweryfikować, uwierzyć. Śmiać mi się jednak chcę jak słucham na temat czyjegoś zachowania, jaki jest jednak w porządku, jaki układny, miły dla tej osoby, a ja wiem, że to wszystko piękna przykrywka, gra pozorów. Ludzie uwielbiają gierki różnego rodzaju sama prawda nie jest już potrzebna do życia, szczerość to tylko słowo i nic poza tym, praca... zajmuje nam większość czasu... i jak ją oddzielić od życia prywatnego, jak zachować dystans w pracy do ludzi z którymi się pracuje.
Ludzie najbardziej kochają żyć życiem innych, wydawać o drugich opinie takie siakie owakie, ważne żeby nie żyć swoim.
Powiedzenie mówi
"Ważne, żeby o tobie mówili nieważne jak, ale żeby mówili, bo jeżeli nie mówią tzn., że nie istniejesz, jesteś bezbarwny" a mnie się marzy bezbarwność.
Szczerość, gdzie ją znaleźć....