piątek, 29 lipca 2011
środa, 27 lipca 2011
Leje, znowu leje, w końcu wpadnę w letnią depresję, przez tą cholerną pogodę. Tęsknię za upałami, za słońcem moja Fizia zresztą też, dzisiaj wyciągałam ją na siłę z auta, bo nie miała ochoty załatwiać swoich potrzeb w deszczu. Szkoda, że nie nauczyłam psa załatwiać się do kuwety ;) może zaczęłaby w końcu miauczeć. "York - pies z którego śmieją się koty."
piątek, 22 lipca 2011
Blok w którym mieszkam jest daleko od linii kolejowej, która biegnie przez centrum mojego miasta, czasami jednak wiatr przywieje odgłos jadącego pociągu i czuję się wtedy dziwnie, magicznie..... wyobrażam sobie, że przez centrum mojego Miasta przejeżdża parowóz dymiący z czasów, gdy kobiety nosiły obszerne kapelusze, długie suknie i rękawiczki na dłoniach.
czwartek, 21 lipca 2011
środa, 20 lipca 2011
Zawsze imponowali mi ludzie, którzy potrafili panować nad sobą w każdej sytuacji, emocje mocno schowane w dupie nie wypływające na zewnątrz. Czułam się zawsze od nich gorsza, gdy traciłam nad sobą kontrolę nawet w najmniejszym stopniu..... czasami poczucie winy z tego powodu urastało w moim mniemaniu do rangi prawie popełnionego morderstwa w oczach innych.
Czasami nie mogę się zdecydować jaką chcę być Osobą.
Dobry materiał dla psychologa do wiecznej analizy.
Wraz z Burzą minęła mi cała złość, całe napięcie, które Mnie prześladowało od kilku dni.... nie lubię stanu wściekłej suki, nie lubię tracić kontroli nad swoim zachowaniem, wstyd pomieszany z uczuciem zażenowania potęguję uczucie wściekłości.
Burza odeszła i zabrała z sobą wszystkie negatywne uczucia.
poniedziałek, 18 lipca 2011
Wyprawa do Zakopanego.
Gubałówka - nie mogłam się zbytnio połapać, gdzie Ja jestem, bo na spokojny wypoczynek w górach i podziwianie pięknych widoków (w spokoju) to raczej u nas nie można liczyć. Stragany pełne tandetnych zabawek, tłok jak w mieście i ludzie dostający małpiego rozumu, wydający swoje ciężko zarobione pieniądze na pamiątki, które wylądują w koszu zaraz po powrocie do domu. Kwaśnica przynajmniej była dobra.
Krupówki - jak by to nazwać to miejsce.... jeżeli chcesz potrenować rozpychanie się łokciami w gonitwie do awansu w pracy, to Krupówki są najlepszym na to miejscem. Zdziwienie moje było ogromne, gdy znalazłam stragan (całkiem pasujący do góralskiej kultury) wypełniony po brzegi rzeźbami pochodzącymi z Polskiej Afryki..... Zastanawiałam się, gdzie te wszystkie rzeczy, które oglądam w Cepelii.
Fizia dzielnie znosiła noszenie na rękach :)Ubzdurałam sobie, że gdy moje dziecię skończy 18 lat nagle stanie się poważnym, rozważnym młodym mężczyzną, skończą się kłopoty.... jakaż jestem naiwnie głupia...... Liczyłam na święty spokój i życie pełne przyjemności i rozrywki, jakaż jestem naiwnie głupia..... Zadaję sobie ostatnio pytanie, czy człowiek to głupi będzie do śmierci.... czy nauka mądrości wiecznie będzie trwać.... Ciekawa jestem, czy wydając ostatnie tchnienie będę miała świadomość żeby podsumować własne marne życie.... Umrę mądra, Umrę głupia.... no cóż ktoś może o Mnie kiedyś powie dobre słowo....
czwartek, 14 lipca 2011
Auto moje postanowiło sobie żyć własnym życiem.... jadąc dzisiaj znowu z pracy zniknęły mi migacze :) zastanawiałam się co zrobić z tym cholerstwem o ile mogę wystawić lewą rękę za okno i sygnalizować skręt w lewo, to z prawą miałabym już kłopot. Przyszłam do domu zostawiłam rzeczy z postanowieniem zrealizowania szybkiej wizyty u Mechanika i co..... okazało się, że migacze wróciły :) Jak zacznie moje auto samo jeździć będę bardzo zaskoczona :)
wtorek, 12 lipca 2011
poniedziałek, 11 lipca 2011
Koniec, a może początek.
Jak by na to nie spojrzeć zmiany zawsze wzbudzają strach.
Będzie dobrze, a może gorzej.
Pytania bez odpowiedzi.
Jak nie spróbujesz to się nie przekonasz.
Przeżyć można w każdych warunkach.
Człowiek naprawdę dla siebie potrzebuje bardzo mało.
Bolesna prawda zawsze kłuć będzie w oczy.
Żyję w swoim świecie misternie odbudowanym po latach zależności umysłowej, czasem łapię się na tym, iż nadal się nie wyleczyłam do końca.... a cieszę się, że nie jestem taka jak byłam kiedyś.
Fizia dzielnie dotrzymywała nam kroku :) ewentualnie dzielnie siedziała na rękach Pańci i jak zawsze wzbudzała zainteresowanie ludzi..... czasami zastanawiam się, dlaczego akurat mój pies wzbudza takie zainteresowanie (czytaj uśmiech na ludzkich twarzach) jeżeli postawisz kilka Yorków razem to mój Pies skupi na sobie zainteresowanie wszystkich Człowieków.:)
Ps: hihihih każdy Pan zakochany w swoim Psie :)
Płuca nadal na miejscu pomimo, iż kaszel tak uciążliwie upierdliwy, mięśnie brzucha bolą okropnie (okazuje się, że kaszel jest dobry na spłaszczenie brzucha). Syrop zadziałał na Mnie jak narkotyk..... dziwnie pobudzona o piątej rano w pracy fruwałam na miotle, a potem wyjazd na cały dzień do Białki Tatrzańskiej. Efekt końcowy :) wspaniały relaks, a twarz w kolorze czerwonopurpurowym :)
czwartek, 7 lipca 2011
Ciepło i słonecznie na dworze, a Ja leżę pod kołdrą i grzeję kości. Choroba nie chce odejść, jak ma odejść jak pracuję..... Dzisiaj wzięłam wolne.... może przejdzie, oby poszła sobie ta choroba w ....... Pełnoletni ma zdjęty gips, od dzisiaj domowa rehabilitacja.....
Pusto we Mnie tak jakoś nie mam o czym pisać, nic nie czuję..... książka i film zajmuje moje myśli, tak bezpieczniej.
środa, 6 lipca 2011
poniedziałek, 4 lipca 2011
sobota, 2 lipca 2011
Myślę o wyjeździe sierpniowym nie mogę się doczekać, planuję, ustalam, mamy odmienne zdanie z Szacownym- On chce leżeć i nic nie robić, Ja chcę zwiedzać, chodzić po górach. Plan na wyjazd :) Szacowny z Fizią siedzą w jednym miejscu :) Pełnoletni i Ja gnamy przed siebie :)
Ps: tydzień czasu na urlopie to zdecydowanie za mało na moje plany :)
Aparat się zepsuł, właściwie to Ja go osobiście kiedyś upuściłam wsuwając do kieszeni, której nie było w kurtce przeciwdeszczowej, kilka miesięcy leżał sobie spokojnie w szafce. Wczoraj wieczorem Szacowny ujął aparat w swoje ręce i kilka razy uderzył o stół i co..... aparat działa bez jakichkolwiek zastrzeżeń. Ot cuda czasami się zdarzają :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)