Dzisiaj zmierzyłam się z przeszłością troszkę spięta, troszkę pod denerwowana, jednak strach ma duże oczy. Zmierzyłam się i dobrze się stało..... bo przeszłość jest przeszłością. Z uśmiechem wracałam do domu.....
Po co zawierać nowe znajomości, po co starać się z kimś za przyjaźnić, czy nie lepiej zachować zimny dystans do wszystkich, uśmiech na twarz, iść swoją drogą, zaspokoić swoją potrzebę bycia z ludźmi w jakimś kółku i wracać do domu z spokojną głową. Ile człowiek tak wytrzyma? Potrzeba bliskości z drugą osobą, odzywa się w każdym z nas, jak rozpoznać tych co chcą nas egoistycznie wykorzystać, a może to nasz błąd, że dajemy z siebie więcej. Człowiek z czasem wyłącza w sobie wszelkie uczucia, czy jednak jest mu z tym dobrze?