czwartek, 8 lipca 2010

Starsze sąsiadki zawsze są dobrym źródłem wiedzy na temat innych ludzi. 
Spodobał mi się pewien Mężczyzna, a dzisiaj przez przypadek dowiedziałam się o nim wielu ciekawych rzeczy z jego prywatnego życia :)))
Żyć trzeba :) w zgodzie z sobą i swoim sumieniem.
Już nie jest wstanie Mnie zranić, sprawić ból, przykrość.
Jestem silniejsza.
Przeglądałam wczoraj bilingi swoje i męża. 
Spokojnym, obojętnym tonem poinformowałam Szacownego, aby nie wpierał mi, że nie utrzymuje kontaktów z pewną Panią z szacunku do Mnie (o ile w ogóle taki Ma) efekt: Usłyszałam, że jestem nienormalna, powinnam się iść leczyć, wyjść z domu do ludzi, zająć się czymś itd., a Jad z jego ust się sączył.
Poprosiłam grzecznie i stanowczo, aby mi nie ubliżał i zajął się piciem piwa i oglądaniem meczu, który emitują w telewizji. 
Atak, wyzwiska zawsze w takich sytuacjach prowadziły do jednego, abym siedziała cicho - zawsze te drugie były lepsze ode mnie.... kiedyś bolało, teraz jest mi to obojętne. 
Według niego jestem  chorobliwie zazdrosna, a twierdzi tak  facet, którego żona znalazła nagie zdjęcia innych kobiet w telefonie, który na jej oczach flirtuje na imprezach (ją przy tym olewając), który umawiał się z innymi kobietami (przez własną głupotę dając się nie kryć), który podrywał jej najlepszą przyjaciółkę..... przez te wszystkie lata nazbierało się taki a nie innych sytuacji. Pytanie co Ja dalej z nim robię? Muszę sobie sama odpowiedzieć dlaczego tak jest. 
Jego wiara w to, że go nigdy nie opuszczę jest tak ogromna i wielka, że prawie przerażająca, nie ma w nim żadnej pokory, nawet nie widzi konsekwencji własnego działania, a może on myśli, że Ja mu wszystko wybaczam.... 
Będąc na jego miejscu zastanowiłabym się nad pewnymi zmianami w zachowaniu bliskiej mi osoby? Ale On to nie Ja... 

Rozliczam się z własnym życiem... odczuwam  taką potrzebę. 
Przyglądam się z boku dzieciństwu, kontaktom z ludźmi, małżeństwu, a co najważniejsze sobie samej.