Auto rozkraczyło mi się na samym środku skrzyżowania (regularnie co dwa miesiące musi się coś zepsuć) życzliwi Panowie przykleili mi się do zderzaka zderzakiem auta dostawczego, chcąc Mnie popchnąć i na tym ich życzliwość się skończyła, ominęli Mnie z gracją i odjechali. Wpadłam w panikę, jestem za mała, aby pchać tak ogromne auto. Nowa próba i odpaliło, ruszyło i znowu zatrzymało się zaraz za skrzyżowaniem.
Prosta droga, mały ruch (dzień wolny od pracy), auto duże więc z daleka dobrze widoczne - tak sobie myślałam w mojej głowie. Jednakże obserwując w lusterku auta, ruszające nerwowo z świateł po pewnym czasie wzbudziły we Mnie niepokój ogromny.
Jedni kierowcy zauważyli na czas auto, inni zauważali wtedy, gdy zatrzymali mi się na zderzaku. Panika kierowców, którzy w ostatniej chwili zauważyli moje auto ogromna, próbując wjechać na lewy pas powodowali zamieszanie na ulicy. Dobrze, że to był dzień wolny.
40 minut oczekiwania Szacowny w końcu dotarł.... wsiadł spróbował odpalić.... otworzył maskę.... poprawił wtyczkę z kabelkami, która się poluzowała... odpalił.... w tym czasie, kierowca kombi wiozący dwóch kolegów: przykleił nam się do zderzaka, omijając nas z grymasem wściekłego Byka pokazał środkowy palec..... życzliwy człowiek.
Stałam zdziwiona i wkurzona, tą cholerną wtyczką, która śmiała mi się poluzować i odebrała moc Lambo stresując Mnie tak bardzo, bo gdybym wiedziała co zrobić... to wetknęłabym wtyczkę w miejsce z którego wypadła.
PS: Zeszłą zimę jeździłam z jednym nie sprawnym hamulcem (zakleszczył się tam gdzieś)..... przeżyłam..... dwa razy dymiło mi się z pod maski (nie dokręciłam korka od wlewu oleju), spaliłam rozrusznik - się dymiło nawet bardzo, naprawiłam sobie sama migacze uderzając ręką w kierownicę..... a tak poza tym to dobrze mi się jeździ :) moim Lambo.
O tak, ludzie potrafią być niezwykle wręcz życzliwi...
OdpowiedzUsuń