Znowu nie wyszło, tak jak miało wyjść, właściwie sama nie wiem, jak miało wyjść.
Pracować, aby przeżyć, zmagać się z swoją potrzebą zaistnienia w nowym środowisku, niespełnione ambicje, te same osoby w pracy... duszę się... Wróciłam do punktu wyjścia, który myślałam, że mam za sobą... trudno walczyć z własnymi Demonami.
Podpowie mi ktoś, co mam z sobą robić?
Może jednak powinnam cieszyć się z tego co mam, nie marzyć o czymś więcej... próbować wejść jeden stopień wyżej na drabinę bez strachu, że się złamie?
Alkohol - przyjaciel? - wróg? - zatracam się w sobie.
Potrzebuję kolejnej zmiany....
Ech Agulek... może jednak kawa spontanicznie któregoś dnia u mnie? albo w połowie drogi? albo gdzieś...?
OdpowiedzUsuńAguś :) tak bardzo chciałabym i tak bardzo boję się :) jestem tchórzem, którzy boi się czasami ... i tak ciężko wyciągnąć Mnie z domu :) :*
OdpowiedzUsuń