sobota, 7 lutego 2009

6:15

Ręką łapię położony na parapecie telefon, który mruczy światłem i dźwiękiem budzika, w ciemności łapię, spodnie, skarpetki, golf, zakładam wszystko na siebie, bez bielizny i w koszuli nocnej, z rozczochranymi włosami, z pół otwartymi oczami, nie przytomna, wrzucam jedzenie do miski, zakładam szelki małe psu i wychodzę na spacer w ciemność.
Świerze chłodne powietrze budzi mnie powoli, oczy szeroko otwarte obserwują świat, który budzi się do życia, ktoś przemyka z pracy do domu, z domu do pracy, a ja spaceruję sennie, nie obudzona do końca.
Słucham jak w oddali na działkach śpiewa kos wabiąc do siebie partnerkę na ten sezon, gdzieś kogut pieje mimo, że jeszcze ciemność wszędzie i czuję pewien rodzaj zadowolenia, bo mieszkam w zwykłym, nie zwykłym miejscu, moim miejscu.
Wracam do domu zdejmuję spodnie, golf, skarpetki, wskakuję do łóżka pod ciepłą kołdrę, aby złapać sen za nogi.

2 komentarze:

  1. Dobrze to znam :) Też półprzytomna, bez bielizny (to takie charakterystyczne?) zakładam cokolwiek i zimowy płaszcz (zimą łatwiej chociażby na piżamę kurtkę założyć) i na pierwszy spacer. Ale kiedy czuję w nozdrzach to rześkie poranne powietrze, to już nie żałuję, że musiałam wstać :) Chyba jest to najprzyjemniejszy spacer ze wszystkich w ciągu dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Racja :) zgadzam się z Tobą :) nawet powrót do łóżka jest o wiele przyjemniejszy :)))

    OdpowiedzUsuń

Diabeł rechocze złośliwie za plecami....