Wczoraj miałam ciekawy dzień...
Nastoletni po przyjściu z szkoły był zdecydowanie w złym nastroju rozmowa od samego początku była burzliwa między nami, od razu wyczułam, że coś jest nie tak, no cóż nie podał przyczyny co się stało. Napięcie rosło jak gwizd czajnika w którym kończyło się gotowanie wody, a potem powędrowałam na wywiadówkę powiem krótko jestem zadowolona i to bardzo w porównaniu z poprzednim półroczem :) jest doskonale :) Oczywiście Wychowawczyni nie omieszkała się doczepić do trzech jedynek, które od tak mu wstawiła z czystej złośliwości bo inaczej tego nie mogę nazwać.
Zauważyłam, że kobieta mówiła raczej przez swoje uczucia, niż przez rzeczywisty obraz tego co się dzieje, nie wiem czy zauważyła w ogóle, że syn się poprawił, chociaż z drugiej strony co można wymagać od nauczycieli. Określiła Nastoletniego Mitomanem fakt ma rację, potrafi opowiadać na swój temat różne dziwne rzeczy, wyolbrzymiając swoje dobre cechy lub to co umie, lub osiągnął, z drugiej strony hm.... czy to rzeczywiście takie nienormalne w tym wieku. Szkoła w pewnym momencie bardziej słuchała tego co mówił syn, niż to co mówiliśmy my na jego temat, teraz do kogo mają pretensje, nagle okazuje się, że mamy rację, że znamy własne dziecko. Żal mam wielki do szkoły, za brak pomocy z ich strony, za utrudnianie psycholog i pedagog to powinni być naprawdę dobrzy fachowcy.
Podkreślam jestem Zadowolona z Mojego Syna za Jego Postępy... Za to, że chce.
Wieczór był dość burzliwy...
Nastoletni zapytał czy go kocham, potem stwierdził "Wy stawiacie psa przede mną", potem dlaczego nie chcesz mi kupić roweru do skakania (bagatela za 1500 zł., mając jeden już rower w tej kwocie) dlaczego na niego byłam zła o trzy jedynki skoro ma dobre oceny, bo krzyczę na niego (ja nigdy nie krzyczę, mówię podwyższonym tonem, nie umiem krzyczeć.... bo to nie wypada) Obserwowałam go z boku i zastanawiałam się o co tak naprawdę biega, rozumiem można mieć potrzebę przytulenia się w wieku prawie 17 lat, jednakże to co mówił to przesada. Przytuliłam raz, przytuliłam drugi a nastoletni nakręcał się jak śrubka, zaczęło mi podskakiwać ciśnienie, jedna prośba o uspokojenie się, druga nie zadziała. Stwierdziłam w końcu, że jeżeli tak bardzo mu brakuje mojego towarzystwa to od dnia dzisiejszego nigdzie nie będzie chodził, będzie spędzał całe dnie przy mnie i ze mną, będziemy siedzieć rozmawiać, przytulać się itd., nagle zmiana była wielka i już tak bardzo nie marudził wręcz stwierdził że tak nie może być. Jednakże nie obyło się bez przegięcia z jego strony w rozmowie z mężem powiedział coś co może wywołać spięcie między mną i mężem, na dodatek powiedział nie prawdę, odniosłam wrażenie, że ja mam go słuchać i robić to co mój Nastoletni chce (wcześniej już takie zachowanie zauważyłam). Zaczęłam się zastanawiać nad jego zachowaniem, szybko jednak doszłam do wniosku, że nie ma sensu w tym, ponieważ Nastoletni sam dobrze wie o co mu chodzi. Zrobiłam szybkie cięcie w kilku słowach i.... nagle się uspokoił, a może nawet obraził.
Zastanawia mnie jednak czy nie jest to próba rządzenia w pewnym sensie, Nastoletni jest inteligentnym chłopakiem i potrafi manipulować, zdaję sobie z tego bardzo dobrze sprawę, poza tym wymagam od niego zachowania dorosłego człowieka, a nie dziecka. Pamiętam jak mnie było ciężko przeskoczyć z wieku nastoletniego w dorosłość mimo, że musiałam szybko dorosnąć.
Zastanawiam się także czy nie była to manipulacja, aby jednak dostać ten rower....
Owszem pozwalam Nastoletniemu na więcej niż kiedyś niestety nadal są granice, których mu nie wolno przekroczyć i ma się podporządkować, troszkę mi ciężko bo nie wiem co o jego zachowaniu myśleć, po prostu nie chciałabym po pełnić błędu.
Jeżeli przetrwam jego dorastanie i burzę hormonalną (Nastoletniego), jeżeli przetrwam doły i wzgórki mojego Szacownego (M) to chyba sama zwariuję, no cóż nawet nie mam z kim porozmawiać na ten temat, no cóż poobserwuję Nastoletniego zobaczymy.
Prawda jest też taka, gdy Szacowny wyjeżdża gdzieś wszystko wygląda inaczej, nie ma takiego rytmu codziennego.... może brakuje jednak Nastoletniemu tego drygu i pewnego rygoru, jaki wprowadza Szacowny, może to daje mu takie bezpieczeństwo, a ten luz, który ma przy mnie jednak w pewien sposób nie jest tym co potrzebuje.
Dylematy, no cóż życie....
Powtarzać mu teraz będę, że go Kocham, że jestem z niego zadowolona, aż do znudzenia... :)
Nastoletni po przyjściu z szkoły był zdecydowanie w złym nastroju rozmowa od samego początku była burzliwa między nami, od razu wyczułam, że coś jest nie tak, no cóż nie podał przyczyny co się stało. Napięcie rosło jak gwizd czajnika w którym kończyło się gotowanie wody, a potem powędrowałam na wywiadówkę powiem krótko jestem zadowolona i to bardzo w porównaniu z poprzednim półroczem :) jest doskonale :) Oczywiście Wychowawczyni nie omieszkała się doczepić do trzech jedynek, które od tak mu wstawiła z czystej złośliwości bo inaczej tego nie mogę nazwać.
Zauważyłam, że kobieta mówiła raczej przez swoje uczucia, niż przez rzeczywisty obraz tego co się dzieje, nie wiem czy zauważyła w ogóle, że syn się poprawił, chociaż z drugiej strony co można wymagać od nauczycieli. Określiła Nastoletniego Mitomanem fakt ma rację, potrafi opowiadać na swój temat różne dziwne rzeczy, wyolbrzymiając swoje dobre cechy lub to co umie, lub osiągnął, z drugiej strony hm.... czy to rzeczywiście takie nienormalne w tym wieku. Szkoła w pewnym momencie bardziej słuchała tego co mówił syn, niż to co mówiliśmy my na jego temat, teraz do kogo mają pretensje, nagle okazuje się, że mamy rację, że znamy własne dziecko. Żal mam wielki do szkoły, za brak pomocy z ich strony, za utrudnianie psycholog i pedagog to powinni być naprawdę dobrzy fachowcy.
Podkreślam jestem Zadowolona z Mojego Syna za Jego Postępy... Za to, że chce.
Wieczór był dość burzliwy...
Nastoletni zapytał czy go kocham, potem stwierdził "Wy stawiacie psa przede mną", potem dlaczego nie chcesz mi kupić roweru do skakania (bagatela za 1500 zł., mając jeden już rower w tej kwocie) dlaczego na niego byłam zła o trzy jedynki skoro ma dobre oceny, bo krzyczę na niego (ja nigdy nie krzyczę, mówię podwyższonym tonem, nie umiem krzyczeć.... bo to nie wypada) Obserwowałam go z boku i zastanawiałam się o co tak naprawdę biega, rozumiem można mieć potrzebę przytulenia się w wieku prawie 17 lat, jednakże to co mówił to przesada. Przytuliłam raz, przytuliłam drugi a nastoletni nakręcał się jak śrubka, zaczęło mi podskakiwać ciśnienie, jedna prośba o uspokojenie się, druga nie zadziała. Stwierdziłam w końcu, że jeżeli tak bardzo mu brakuje mojego towarzystwa to od dnia dzisiejszego nigdzie nie będzie chodził, będzie spędzał całe dnie przy mnie i ze mną, będziemy siedzieć rozmawiać, przytulać się itd., nagle zmiana była wielka i już tak bardzo nie marudził wręcz stwierdził że tak nie może być. Jednakże nie obyło się bez przegięcia z jego strony w rozmowie z mężem powiedział coś co może wywołać spięcie między mną i mężem, na dodatek powiedział nie prawdę, odniosłam wrażenie, że ja mam go słuchać i robić to co mój Nastoletni chce (wcześniej już takie zachowanie zauważyłam). Zaczęłam się zastanawiać nad jego zachowaniem, szybko jednak doszłam do wniosku, że nie ma sensu w tym, ponieważ Nastoletni sam dobrze wie o co mu chodzi. Zrobiłam szybkie cięcie w kilku słowach i.... nagle się uspokoił, a może nawet obraził.
Zastanawia mnie jednak czy nie jest to próba rządzenia w pewnym sensie, Nastoletni jest inteligentnym chłopakiem i potrafi manipulować, zdaję sobie z tego bardzo dobrze sprawę, poza tym wymagam od niego zachowania dorosłego człowieka, a nie dziecka. Pamiętam jak mnie było ciężko przeskoczyć z wieku nastoletniego w dorosłość mimo, że musiałam szybko dorosnąć.
Zastanawiam się także czy nie była to manipulacja, aby jednak dostać ten rower....
Owszem pozwalam Nastoletniemu na więcej niż kiedyś niestety nadal są granice, których mu nie wolno przekroczyć i ma się podporządkować, troszkę mi ciężko bo nie wiem co o jego zachowaniu myśleć, po prostu nie chciałabym po pełnić błędu.
Jeżeli przetrwam jego dorastanie i burzę hormonalną (Nastoletniego), jeżeli przetrwam doły i wzgórki mojego Szacownego (M) to chyba sama zwariuję, no cóż nawet nie mam z kim porozmawiać na ten temat, no cóż poobserwuję Nastoletniego zobaczymy.
Prawda jest też taka, gdy Szacowny wyjeżdża gdzieś wszystko wygląda inaczej, nie ma takiego rytmu codziennego.... może brakuje jednak Nastoletniemu tego drygu i pewnego rygoru, jaki wprowadza Szacowny, może to daje mu takie bezpieczeństwo, a ten luz, który ma przy mnie jednak w pewien sposób nie jest tym co potrzebuje.
Dylematy, no cóż życie....
Powtarzać mu teraz będę, że go Kocham, że jestem z niego zadowolona, aż do znudzenia... :)
Czytam, podziwiam Twoje reakcje i myślę, że to wszystko jeszcze przede mną, bo Młody nie ma łatwego charakteru...
OdpowiedzUsuńPodobno synów rodzą tylko takie kobiety, które potrafią sobie z nimi poradzić, ja się czasem zastanawiam, czy mnie to nie przerasta... A potem powtarzam sobie, że przecież tak bardzo go kocham, więc musi się udać i poukładać...
Ciepłe pozdrowienia
Nie martw się ja pytanie to samo zadaję ciągle i ciągle nie znajduję na to odpowiedzi. :) Może i to prawda w tym co piszesz o Kobietach rodzących synów :) tak naprawdę to ciężka praca, zresztą jak każdego rodzica... Czy moje reakcje są do podziwiania nie wiem, reaguję tak jak podpowiada mi instynkt, na pewno błądzę czasami... Kochana wszystko się układa zawsze :) trzeba po prostu Kochać te dzieciaki :) wspierać i pomagać :) Dziękuję :) Pozdrawiam Gorąco :))) :*
OdpowiedzUsuńGdyby wszyscy rodzice przejmowali się swoimi dziećmi,jak Ty,to w szkole byłby chyba raj...Sama chyba jesteś zadowolona,że Twoja praca nad młodym przynosi efekty.
OdpowiedzUsuńSyn ewidentnie bierze przykład z ojca,przynajmniej w niektórych przypadkach,gdyż widzi,że M ma głos decydujący.Ty jednak bardziej żyjesz jego sprawami i biedaczysko jest skołowany...Nie da się podważyć faktu,że każde z Was,tzn.Ty i M macie do odegrania ważną rolę w jego życiu.Szkoda,że nie przejmujecie się tym w jednakowym stopniu...
Amich
no cóż... tak bierze przykład to normalne przecież, że powiela się układy w swoim domu, mój M powiela układ z swojego i nawet sobie nie zdaje z tego sprawy. Syn ma rozumieć pewne rzeczy jeżeli nie będzie rozumiał to będą problemy i tyle.
OdpowiedzUsuńZresztą nie będę dochodzić zbytnio o co chodzi, bo przecież on sam tylko to wie.