Gdzieś w środku czuję się dziwnie, stan mój porównuje do stanu zakochania, tej błogiej szczęśliwości, która nas wypełnia w tych pierwszych, sama nie wiem, dlaczego się tak czuję.
zakochanie to także stan wzbudzony hormonami i neurotransmiterami w mózgu - starożytni byli szczęściarzami, mogli kochać ot tak, bez żadnej biochemii ;-)
za dużo trawy jarasz bąbelku )
OdpowiedzUsuńCS zawsze mnie rozszyfrujesz :P ;) :*
OdpowiedzUsuńnoooo a co Ty myślisz ... że ja co tak chodzę tu bez węchu):))))
OdpowiedzUsuńcs
W maju takie stany to nie ewenement - wzmożona operacja słońca, powoduje wzrost ilości endorfin w organizmie itd...
OdpowiedzUsuńMakroman :) hehehe a ja myślałam, że to jakieś zakochanie :) ależ mnie sprowadziłeś na ziemię ;)
OdpowiedzUsuńzakochanie to także stan wzbudzony hormonami i neurotransmiterami w mózgu - starożytni byli szczęściarzami, mogli kochać ot tak, bez żadnej biochemii ;-)
OdpowiedzUsuńTy a może za dużo red bulla?
OdpowiedzUsuńMakroman masz rację oni po prostu się kochali :)
OdpowiedzUsuńCS heheheh taaa nie mogę go pić bo bym zawału dostała :PPP no przecież trawę jaram :P ;)
OdpowiedzUsuńeh... bądź szczęśliwa i tyle :*
OdpowiedzUsuńJestem :))) używam tego stanu :))) jak się tylko da :)
OdpowiedzUsuń