piątek, 8 stycznia 2010

Jak długo ...

Jak długo będę trzymać na smyczy swoje pragnienia... nie wiem. Obserwuję swoje reakcje, które z intensywnością czerwieni wybuchają w moim wnętrzu, a może po prostu wariuję. Wystarczy impuls, abym popłynęła na fali, nie zastanawiając się nad konsekwencjami....

10 komentarzy:

  1. ej
    kotku - przestrzegam Cię!
    rozważnie z impulsami
    iść za głosem, ale...nie bezmyślnie

    OdpowiedzUsuń
  2. no więc...? na co tu czekać?!

    OdpowiedzUsuń
  3. Madame... i tu zaczyna się problem... zaczynam się bać tego co czuję... zbyt intensywnie czuję...

    OdpowiedzUsuń
  4. Kobieto! Zmieniaj swoje życie, realizuj potrzeby, nie bój się! Co nie oznacza, że masz głupot totalnych narobić. Poza impulsami posiadasz jednak rozum. Na skoki nastroju i gwałtowne impulsy polecam psychiatrę i endokrynologa--zbadałaś w końcu tę tarczycę? To można zrobić odpłatnie bez skierowania i nie jest to aż taka wielka kasa. A wyniki mi wyślij, zapytam zaprzyjaźnioną panią endokrynolog, co o tym sądzi. Chcesz zmian? To zadbaj o siebie, to zwykle jest największa zmiana. Wiem, endokrynolog brzmi nudnie, lepszy byłby sprawny kochanek. Ale jedno nie wyklucza drugiego :)
    Wszystkiego dobrego w nowym roku życzę raz jeszcze.
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
  5. Doroto Kochana :) Psychiatrę ominę jednak z daleka ;) (w sumie to chyba powinnam się obrazić :P ) Badania będę robić :) ginekologa też zaliczę :) Przyznaję rację :) w 100% (oprócz psychiatry :P) z zmianami u Siebie :)

    PS: czasami brakuje mi kopa w dupę...

    OdpowiedzUsuń
  6. Doroto :) a impuls to tylko w jednej rzeczy może mi grozić upadkiem do piekła :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wcale nie powinnaś się obrazić za psychiatrę--to bardzo pożyteczny lekarz. Też go kiedyś omijałam z daleka, a raczej w ogóle nie przychodziło mi do głowy, że mogłabym do niego zawitać. Aż pewnego dnia Mądry Ktoś wytłumaczył mi, że to, co biorę za brak sił, słabość woli i ogólne poczucie beznadziejności to po prostu depresja--czyli choroba. A chorobę można leczyć. I jej leczeniem zajmuje się własnie psychiatra. Którego wcale nie trzeba się bać. Bo pomaga zebrać się do kupy. Czasem pomaga też endokrynolog, kiedy przyczyna braku sił, braku wiary i nadziei tkwi w zaburzeniach hormonalnych. A czasem przydają się lekarze obu tych specjalności.

    Dorota

    OdpowiedzUsuń
  8. I co Ty z tym piekłem? Jakież to straszne grzechy planujesz, Upadły Aniele? Ja Cię zresztą do grzechu, broń Boże, nie namawiam. No, może do grzeszków, jakże przyjemnych.

    I SIEBIE nie zmieniaj--co zresztą jest niemożliwe. Jeśli masz potrzebę zmian, zmieniaj U SIEBIE, WOKÓŁ SIEBIE, DLA SIEBIE. Te zmiany, których zwykle na początku tak się boimy, w pewnym momencie okazują się bardzo przyjemne. Siły do dokonywania zmian, których pragniesz życzę z całego serca.
    I ściskam
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
  9. Doroto :) wiem, że masz zupełną rację :) żartowałam, że się obrażę :) zbyt dużo braków mam w mym środku ;) i znam siebie troszkę :) :) Nad Depresją już się zastanawiałam całkiem poważnie... jak na razie to badania muszę zrobić i to naprawdę szczegółowe i najważniejsze... ginekolog do zaliczenia (bo z strachu przed narkozą omijałam go zawsze) :) Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń

Diabeł rechocze złośliwie za plecami....