sobota, 27 marca 2010

Samodzielna jazda samochodem to już nie taka frajda, przynajmniej dla początkującego kierowcy: nie mogę się wyluzować, czasami wpadam w lekką panikę i nie wiem co zrobić, mylą mi się raz na jakiś czas biegi (dobrze, że nie często bo chyba bym się załamała) zgasło mi auto na torach kolejowych (bo wbiłam zamiast jedynki, trójkę) zgasł mi na skrzyżowaniu, nie mogłam się zebrać więc inni kierowcy na trąbili na mnie, a ja w odwecie zabiłam stojącego za mną wzrokiem (następnym razem odstoję kolejną zmianę świateł ;) ) I jak zwykle zamiast się sama pochwalić, że idzie mi dobrze wyciągam wszystkie małe potknięcia, chciałabym jeździć już sama, zdecydowanie osoba Szacownego, jego zdenerwowanie przechodzi na mnie, przejechałam nie zatrzymując się na czerwonym znaku stop :) a za zakrętem stałą policja :) chyba szybko złapię pierwszy mandat :)
Wolałabym jednak jeździć sama, ponieważ czasami Szacowny robi coś za mnie, albo myśli za mnie, albo w ogóle manewr zrobiłby o wiele szybciej, albo coś tam, albo coś tam, więc kończy się to na moim warknięciu na niego.... i już się rozpraszam i jestem zła. Kierowcy podobno nie wolno denerwować i rozpraszać, ta wytłumaczyć to Mężczyźnie, to trudna rzecz.

10 komentarzy:

  1. powolutku a będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ago innej opcji nie ma heheheheh :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie martw się, nagle otworzą się skrzydła i pojedziesz:)....i będziesz już na zawsze innym człowiekiem!!!!!!! Ja do dzisiaj pamiętam swoją pierwszą samodzielną jazdę. Bicie serca była tak głośne , że jeszcze dzisiaj go słyszę. Oczywiście wydawało mi się, że każdy na mnie patrzy:) To mija, głowa do góry

    OdpowiedzUsuń
  4. :) Cela Ja już nie mogę się doczekać :))) chociaż i teraz podczas jazd jest adrenalina:))))) to piękne uczucie taka wolność :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Hm...myślę, że jazda z mężem, jako pasażerem, to kiepski pomysł. Z drugiej strony, gdybym była na jego miejscu, to nie puściłabym Ciebie samej!
    Wiesz Vik, jeśli jazda sprawia ci przyjemność, i chcesz samodzielnie prowadzić - to będziesz jeździć. Jeśli się jednak przestraszysz, lub zniechęcisz, to nic z tego nie będzie. Będziesz tylko niedzielnym kierowcom, czyli żadnym!
    Pamiętaj, że to nie zabawa. Ryzykujesz nie tylko swoje auto i zdrowie, ale także innego kierowcy!!!! A mnie by baaaardzo wkurzyło, gdyby ktoś zatrzymał się na moim zderzaku, bo nie zauważył światła....
    (sorki za twardy ton - ale chcę byś dobrze to zrozumiała:):))

    OdpowiedzUsuń
  6. Madame Ja to bardzo dobrze rozumiem :) tylko zachowanie Szacownego może we mnie spowodować strach i zniechęcenie, niestety już się przekonałam na własnej skórze jak się jeździ po naszych drogach podczas nauki jazdy "L" i gdyby nie instruktor to byłoby kiepsko :) A gdzie ten twardy ton :) Jakoś nie odczułam czytając :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A może włóż sobie zatyczki do uszu? Jak ktoś na Ciebie zatrąbi, to i tak usłyszysz, a ględzenie mężowskie przynajmniej wytłumisz :)
    Trzymam kciuki i szerokiej drogi!
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
  8. jeszcze trochę i będziesz czuła się pewnie :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Aguś z dnia na dzień jest coraz lepiej :))))

    OdpowiedzUsuń

Diabeł rechocze złośliwie za plecami....