poniedziałek, 6 września 2010

Dzień zaczął się od wkur.... na mojego Szacownego.... a właściwie to jestem zła na siebie, bo gdy On naskakuje na Mnie ja mu się tłumaczę jak mała dziewczynka, coraz bardziej przesuwa granicę i wyżywa się na Mnie, usprawiedliwiając się "Zdenerwowałem się", a potem jest słodki, jednakże to już nic nie pomaga przestaję, go lubić.
Zauważyłam u siebie głupią myśl, którą zaraz wyrzuciłam z siebie..... "będę tak postępować, aby go nie denerwować" Cholera... skąd mi się to w głowie wzięło.... coś ze mną nie tak się dzieje, przecież to nie Ja się zachowuję wobec niego źle, tylko on wobec Mnie. 
Krótko mówiąc wywaliłam ją na zbity pysk, tą głupią myśl  



4 komentarze:

  1. I słusznie. Nie można dawać się zakrzyczeć.
    Przestałam go lubić- no właśnie. Trafne określenie. Miłość miłością, ale żeby ze sobą wytrzymać razem trzeba się lubić. Coś nerwowy ostatnio ten Twój Szacowny...

    OdpowiedzUsuń
  2. Naga :) On jest cały czas nerwowy, chociaż sam uważa, że jest okazem dobrego humoru zawsze i wszędzie.... Nie mam zamiaru mu się dać zakrzyczeć... :) a powodem dzisiejszego jego wyładowania się był samochód; który nie pali tak jak ma palić .... Brak mi słów...

    OdpowiedzUsuń
  3. i bardzo mnie to cieszy , że walnęłaś nią o beton!
    Nie będzie Cię więcej gnębić poczucie winy - nigdy !
    Buziak :*
    izi

    OdpowiedzUsuń

Diabeł rechocze złośliwie za plecami....