Aż przypomniała mi się scena z seksmisji "ooooo...., Co to...? To życie..." :) Sex - niby normalna potrzeba biologiczna, w niektórych okolicznościach jako jedna z możliwości przedłużenia gatunku, a w innych mistyczne doświadczenie zjednoczenia przeciwieństw jako wyraz uniwersalnej harmonii. Ten że dualizm jest początkiem wielu dramatów rozgrywających się w alkowach. Pozdrawiam
Andrzeju hm..... jakże Ja mam zareagować na twą wypowiedź :) zacznij może pisać po ludzkim językiem dla Prostego luda ;) odpowiadam dzisiaj bom znowu nie zrobiła subskrypcji na własną pocztę :) hm... powiadasz mistyczne doświadczenie ... no cóż możliwe, tylko wtedy, gdy dwie strony są na tym samym etapie emocjonalnym i zaangażowane tak samo. Dramatyzm w alkowach? chyba troszkę przesadziłeś ;)
Używając słowa dramatyzm, byłem bliski użycia określenia "tragedii" ale już wtedy mógłbym całkiem wydać się nie poważny ;) Śledzę już trochę Twoje wypowiedzi i w zasadzie to mi pomoże odpowiedzieć na Twoje pytania. Zacznę od tego że początek znajomości damsko-męskiej ma podłoże spełnienia funkcji biologicznej czyli przedłużenie gatunku (wychowanie potomka), kiedy to zostanie spełnione to para przechodzi do następnego etapu, czyli mistyczne doświadczenie. Na tym etapie relacja przechodzi poważny sprawdzian, czy każda z osób osobna jest gotowa do tego doświadczenia. To o czym często piszesz na temat relacji z "Szacownym" jest typowym symptomem tego że jesteście w kolejnym etapie. We wcześniejszym etapie liczył się jeden cel "dziecko" teraz ten cel znikł (stał się drugoplanowym) i brakuje czegoś co będzie zmuszało Was do ścisłej relacji, czego skutkiem jest poluzowanie relacji. I teraz pojawia się kwestia owego dramatu w alkowach bo ludzie się oddalają od siebie i na dodatek każda ze stron uważa że to winna jest ta druga, a prawda jest taka że jak zwykle to dotyczy obu stron. Trudno mi pisać prościej bo to mój język i tylko tak potrafię :) Ale pytaj o wszystko co niejasno napisałem. Pozdrawiam
Częściowo się z Tobą zgodzę, a częściowo nie bo: 1) relacje buduje się od początku związku, gdy dziecko jest jedynym celem dwojga ludzi to.... w sumie można po usamodzielnieniu się dziecka brać rozwód 2) każdy związek się rozpada przez dwoje ludzie, jest też mnóstwo przypadków, gdzie to mężczyzna jest winny i tylko on (przemoc itd.) 3) Pamiętaj, iż na blogu opisuję chwilowe emocje... bardzo ważne dla Mnie... mogę, tylko za siebie powiedzieć na jakim jestem etapie w moim związku. Zmienia się związek i zmieniają się nasze potrzeby, zmienia się partner... jeżeli od początku nie ma szczerości, umiejętności rozmowy ahhh zresztą mogłabym wypisać tutaj wszystkie za i przeciw :)
Andrzeju poza tym to JA zawsze byłam tą osobą, która bardziej dbała, więcej dawała z siebie, potrafiła się zadowolić byle czym... więc taki rozpad trwa od lat, a nie od zakończenia jednego etapu.
W tym miejscu zrobię małą uwagę co do tego że dalsze kontynuowanie dyskusji może nieść skutki o różnych sutkach, dlatego to ja wstrzymam się od dalszej wnikliwości w temat. Dodam że życie przeciętnego człowieka opiera się na prostych schematach, które od jakiegoś czasu nie stanowią dla mnie tajemnicy. Moje wypowiedzi nie miały na celu krytykowania Twojej osoby, ale to tylko były sugestie do innego spojrzenia na sprawy. Jest takie afrykańskie przysłowie że nie rozmawia się o zwierzętach żyjących w wodzie którą się aktualnie pije. I to będzie taka mała puenta naszej rozmowy :) Pozdrawiam
Andrzeju :) byłam ciekawa twej wypowiedzi :) nie odebrałam tego co napisałeś jako krytykę mej osoby, czy postępowania (akurat chyba masz za mało danych) :) Problem jest w tym, że Ja wszystko analizuję, za dużo myślę, rozważam wszystkie za i przeciw ( głowę ogromną mam jak rasowa klacz). Uwielbiam dyskutować :) Słowo "Ale" w zdaniu jest zaprzeczeniem wcześniejszej wypowiedzi :) Puenta :) hm.... a kto nie rozmawia o robakach żyjących w wodzie? tylko tacy, którym to jest całkiem obojętne jakiej jakości piją wodę :) PS: Schematy? a kto nie żyje według określonego przez siebie wygodne schematu?
Z natury jestem dociekliwy i drążę temat do końca ale z życiowego doświadczenia wiem że nie wszyscy tak mają. Dlatego rozmawiając z kimś upewniam się na ile mój rozmówca jest gotowy by wniknąć w daną kwestię.
Mam pytanie o to na ile w dyskusji dopuszczasz ewentualność takiej sytuacji kiedy staniesz przed wizją przyznania komuś racji całkowitej, a drugie na ile masz pewność sama przed sobą że kwestie które znasz, z własnego doświadczenia są dokładnie takie jakie jakim je widzisz. To są pytania o system obronny naszych przekonań, który jednocześnie w pewien subtelny sposób uniemożliwia ich zmianę. To on wyznacza tą granicę po przekroczeniu której daje sygnał do obrony przekonań bez względu na ich faktyczny stan. Też lubię rozmowy, dyskusje ale trudnym jestem przeciwnikiem nie jednej osobie ruszyłem nerwa, ale wszstko dobrze się skończyło :)
Andrzeju - dociekasz bo? chcesz znać temat i wtedy ocenić, czy masz już z góry założone jakiej udzielisz odpowiedzi. Odpowiadając na twe pytania 1) jeżeli nie mam racji, ot przyznaję je drugiej osobie (to się nazywa dyskusja) 2) nigdy nie można powiedzieć w 100%, że to co widzimy jest takie jakie jest... ponieważ nie raz kierujemy się emocjami, urazami, uprzedzeniami, żalami itd., więc kieruję się w życiu dowodami namacalnymi (dotyk, smak, wzrok) , a nie tym co sobie dopowiadam. System obronny włącza mi się wtedy, kiedy ktoś przekracza granice mojego własnego bezpieczeństwa... Prowadzisz rozmowy denerwując osoby z którymi rozmawiasz.. dlaczego? Jak chcesz prowadzić rozmowy na mój temat czytając, tylko skrawki? Jesteś gotowy, aby odpowiedzieć na różne pytania z mojej strony?
Widzę że dyskusja nabiera emocji co z pewnością jej nie ułatwi, widzę że się do tego w znacznym stopniu przyczyniłem. Dla wyjaśnienia dodam że nie oceniam, dociekam by poznać temat, lub osobę. Trudnym jestem dyskutantem to prawda i staram się o tym pamiętać, a to z prostego powodu. Większość ludzi czerpie pewność siebie z tez których nigdy nie poddała weryfikacji i kilka moich pytań potrafi zatrząść moim rozmówcą. Kiedy to widzę to jest dla mnie znak że to koniec dyskusji, bo dalszy jej ciąg może być nie merytoryczny. Powiem tak, w tym momencie możemy dyskusję zakończyć, ja się przyznam że być może niepotrzebnie Cię wciągałem w dyskusję. Pewnie to przez ciekawość jaką jesteś osobą, bo ludzi poznaję w dyskusjach i w innych "dziwnych" okolicznościach. Możesz pytać. Pozdrawiam
Andrzeju :) emocje nie zostały wzruszone w mej osobie :) ot zawsze tak piszę prosto z mostu :) jednym słowem proponuję przejście na kanał bardziej prywatny, czyli poczta mailowa :) Pozdrawiam
no kto jak kto,ale ja Ci nie odpowiem
OdpowiedzUsuńAż przypomniała mi się scena z seksmisji "ooooo...., Co to...?
OdpowiedzUsuńTo życie..." :)
Sex - niby normalna potrzeba biologiczna, w niektórych okolicznościach jako jedna z możliwości przedłużenia gatunku, a w innych mistyczne doświadczenie zjednoczenia przeciwieństw jako wyraz uniwersalnej harmonii. Ten że dualizm jest początkiem wielu dramatów rozgrywających się w alkowach. Pozdrawiam
Andrzeju hm..... jakże Ja mam zareagować na twą wypowiedź :) zacznij może pisać po ludzkim językiem dla Prostego luda ;) odpowiadam dzisiaj bom znowu nie zrobiła subskrypcji na własną pocztę :) hm... powiadasz mistyczne doświadczenie ... no cóż możliwe, tylko wtedy, gdy dwie strony są na tym samym etapie emocjonalnym i zaangażowane tak samo. Dramatyzm w alkowach? chyba troszkę przesadziłeś ;)
OdpowiedzUsuńUżywając słowa dramatyzm, byłem bliski użycia określenia "tragedii" ale już wtedy mógłbym całkiem wydać się nie poważny ;)
UsuńŚledzę już trochę Twoje wypowiedzi i w zasadzie to mi pomoże odpowiedzieć na Twoje pytania. Zacznę od tego że początek znajomości damsko-męskiej ma podłoże spełnienia funkcji biologicznej czyli przedłużenie gatunku (wychowanie potomka), kiedy to zostanie spełnione to para przechodzi do następnego etapu, czyli mistyczne doświadczenie. Na tym etapie relacja przechodzi poważny sprawdzian, czy każda z osób osobna jest gotowa do tego doświadczenia. To o czym często piszesz na temat relacji z "Szacownym" jest typowym symptomem tego że jesteście w kolejnym etapie. We wcześniejszym etapie liczył się jeden cel "dziecko" teraz ten cel znikł (stał się drugoplanowym) i brakuje czegoś co będzie zmuszało Was do ścisłej relacji, czego skutkiem jest poluzowanie relacji. I teraz pojawia się kwestia owego dramatu w alkowach bo ludzie się oddalają od siebie i na dodatek każda ze stron uważa że to winna jest ta druga, a prawda jest taka że jak zwykle to dotyczy obu stron. Trudno mi pisać prościej bo to mój język i tylko tak potrafię :) Ale pytaj o wszystko co niejasno napisałem. Pozdrawiam
Aguś tak naprawdę brakuje mi tak cholera bardzo... tego oddania i wiary... ehhh
OdpowiedzUsuńCzęściowo się z Tobą zgodzę, a częściowo nie bo: 1) relacje buduje się od początku związku, gdy dziecko jest jedynym celem dwojga ludzi to.... w sumie można po usamodzielnieniu się dziecka brać rozwód 2) każdy związek się rozpada przez dwoje ludzie, jest też mnóstwo przypadków, gdzie to mężczyzna jest winny i tylko on (przemoc itd.) 3) Pamiętaj, iż na blogu opisuję chwilowe emocje... bardzo ważne dla Mnie... mogę, tylko za siebie powiedzieć na jakim jestem etapie w moim związku. Zmienia się związek i zmieniają się nasze potrzeby, zmienia się partner... jeżeli od początku nie ma szczerości, umiejętności rozmowy ahhh zresztą mogłabym wypisać tutaj wszystkie za i przeciw :)
OdpowiedzUsuńAndrzeju poza tym to JA zawsze byłam tą osobą, która bardziej dbała, więcej dawała z siebie, potrafiła się zadowolić byle czym... więc taki rozpad trwa od lat, a nie od zakończenia jednego etapu.
OdpowiedzUsuńW tym miejscu zrobię małą uwagę co do tego że dalsze kontynuowanie dyskusji może nieść skutki o różnych sutkach, dlatego to ja wstrzymam się od dalszej wnikliwości w temat. Dodam że życie przeciętnego człowieka opiera się na prostych schematach, które od jakiegoś czasu nie stanowią dla mnie tajemnicy. Moje wypowiedzi nie miały na celu krytykowania Twojej osoby, ale to tylko były sugestie do innego spojrzenia na sprawy. Jest takie afrykańskie przysłowie że nie rozmawia się o zwierzętach żyjących w wodzie którą się aktualnie pije. I to będzie taka mała puenta naszej rozmowy :) Pozdrawiam
UsuńAndrzeju :) byłam ciekawa twej wypowiedzi :) nie odebrałam tego co napisałeś jako krytykę mej osoby, czy postępowania (akurat chyba masz za mało danych) :) Problem jest w tym, że Ja wszystko analizuję, za dużo myślę, rozważam wszystkie za
OdpowiedzUsuńi przeciw ( głowę ogromną mam jak rasowa klacz). Uwielbiam dyskutować :) Słowo "Ale" w zdaniu jest zaprzeczeniem wcześniejszej wypowiedzi :) Puenta :) hm.... a kto nie rozmawia o robakach żyjących w wodzie? tylko tacy, którym to jest całkiem obojętne jakiej jakości piją wodę :)
PS: Schematy? a kto nie żyje według określonego przez siebie wygodne schematu?
Z natury jestem dociekliwy i drążę temat do końca ale z życiowego doświadczenia wiem że nie wszyscy tak mają. Dlatego rozmawiając z kimś upewniam się na ile mój rozmówca jest gotowy by wniknąć w daną kwestię.
UsuńMam pytanie o to na ile w dyskusji dopuszczasz ewentualność takiej sytuacji kiedy staniesz przed wizją przyznania komuś racji całkowitej, a drugie na ile masz pewność sama przed sobą że kwestie które znasz, z własnego doświadczenia są dokładnie takie jakie jakim je widzisz. To są pytania o system obronny naszych przekonań, który jednocześnie w pewien subtelny sposób uniemożliwia ich zmianę. To on wyznacza tą granicę po przekroczeniu której daje sygnał do obrony przekonań bez względu na ich faktyczny stan.
Też lubię rozmowy, dyskusje ale trudnym jestem przeciwnikiem nie jednej osobie ruszyłem nerwa, ale wszstko dobrze się skończyło :)
Andrzeju - dociekasz bo? chcesz znać temat i wtedy ocenić, czy masz już z góry założone jakiej udzielisz odpowiedzi. Odpowiadając na twe pytania 1) jeżeli nie mam racji, ot przyznaję je drugiej osobie (to się nazywa dyskusja) 2) nigdy nie można powiedzieć w 100%, że to co widzimy jest takie jakie jest... ponieważ nie raz kierujemy się emocjami, urazami, uprzedzeniami, żalami itd., więc kieruję się w życiu dowodami namacalnymi (dotyk, smak, wzrok) , a nie tym co sobie dopowiadam. System obronny włącza mi się wtedy, kiedy ktoś przekracza granice mojego własnego bezpieczeństwa...
OdpowiedzUsuńProwadzisz rozmowy denerwując osoby z którymi rozmawiasz.. dlaczego?
Jak chcesz prowadzić rozmowy na mój temat czytając, tylko skrawki?
Jesteś gotowy, aby odpowiedzieć na różne pytania z mojej strony?
Widzę że dyskusja nabiera emocji co z pewnością jej nie ułatwi, widzę że się do tego w znacznym stopniu przyczyniłem. Dla wyjaśnienia dodam że nie oceniam, dociekam by poznać temat, lub osobę. Trudnym jestem dyskutantem to prawda i staram się o tym pamiętać, a to z prostego powodu. Większość ludzi czerpie pewność siebie z tez których nigdy nie poddała weryfikacji i kilka moich pytań potrafi zatrząść moim rozmówcą. Kiedy to widzę to jest dla mnie znak że to koniec dyskusji, bo dalszy jej ciąg może być nie merytoryczny. Powiem tak, w tym momencie możemy dyskusję zakończyć, ja się przyznam że być może niepotrzebnie Cię wciągałem w dyskusję. Pewnie to przez ciekawość jaką jesteś osobą, bo ludzi poznaję w dyskusjach i w innych "dziwnych" okolicznościach. Możesz pytać. Pozdrawiam
UsuńAndrzeju :) emocje nie zostały wzruszone w mej osobie :) ot zawsze tak piszę prosto z mostu :) jednym słowem proponuję przejście na kanał bardziej prywatny, czyli poczta mailowa :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOk :)
UsuńAndrzeju :)
OdpowiedzUsuń