Pech, albo szczęście, to zależy.
Czuję dłoń na ramieniu.
Odwracam się do tyłu i zamieram.
Moja zdziwiona mina powoduje na Twojej twarzy uśmiech, który kiedyś, tak bardzo uwielbiałam,
Cholera nadal czuję się, jak bym miała zemdleć.
Wpadam w panikę... przecież wyglądam strasznie, brak makijażu, spocona, po jaką cholerę zachciało mi się jechać na rowerze, przez sam środek miasta !
Przyglądasz się i widzę, ten twój ironiczny uśmiech.
Momentalnie stan paniki zmienia się w złość.
Dlaczego masz, taką moc nade mną, po tylu latach.
Przysuwasz dłoń do mojej twarzy, odgarniasz włosy.
Przytulam policzek do dłoni.
Znasz mnie dobrze, zbyt dobrze.
Obejmujesz Mnie, a ja wtulam się w Ciebie.
- Na ile przyjechałeś?
- Na miesiąc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Diabeł rechocze złośliwie za plecami....