środa, 25 marca 2009

Był i sobie pojechał

Szacowny był i sobie pojechał, a ja zostałam z mnóstwem pytań bez odpowiedzi, za to bogatsza o nowe spostrzeżenia na temat mojego Szacownego.
Napisałam więcej na temat jego pobytu, jednak to wymazałam, jestem zmęczona problemami związanymi z moim Szacownym od początku ten związek miał jedną kulawą nogę, bo czy ja go zmienię tym swoimi myśleniem, czy to coś zmieni między nami, czy gdy będę to roztrząsać ciągle coś to da?
Wewnętrznie jestem rozdarta między całkowitym odcięciem się od niego (bo mogę coś stracić) a między powrotem do Kochającej Żoneczki Bezwzględnie Oddanej Matki Polki z niezaspokojonymi potrzebami emocjonalnymi. Czuję się jak bym sama podzieliła się na trzy Siebie dwie idą w różnych kierunkach przekonując siebie nawzajem o dobrym wyborze, Trzecia natomiast stoi cichutko między nimi obserwując je. Co z tego wszystkiego wyniknie, sama nie wiem.
Wszystkie emocje i myśli mieszają się z sobą żal, smutek, złość, rozczarowanie, poczucie braku bezpieczeństwa....
Qurwa mać...

7 komentarzy:

  1. przede wszystkim... nikogo nie można zmienić, zwłaszcza na siłę, więc przemyślenia mają tylko dwa nurty: albo go akceptujesz takim jaki jest, albo darujmy sobie dalsze przejmowanie się tym panem...

    OdpowiedzUsuń
  2. właśnie ta druga opcja będzie wzięta pod uwagę...

    OdpowiedzUsuń
  3. no i... prawidłowo...

    OdpowiedzUsuń
  4. Obniż kryteria stosowane wobec niego(hmmm... i wobec siebie) i czekaj na lepsze czasy.
    Amich

    OdpowiedzUsuń
  5. Amich heheh czekam, czekam, czekam heheheh i prędzej mnie śmierć doczekam niż zmian hehehe :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Śmier,to też zmiana... ;-))))
    Amich

    OdpowiedzUsuń

Diabeł rechocze złośliwie za plecami....