Wczoraj byłam pierwszy raz na aerobiku :) i nie ważne, że przy szatni w której się przebierałyśmy była ubikacja z której śmierdziało strasznie i przechodziłam obok na wdechu, ważne było dla mnie, w końcu dotarłam na to co już dawno planowałam (z realizacją planów u mnie czasami ciężko bywa). Przebrana z wodą mineralną, ręczniczkiem weszłam na salę i zaczęło się.... :) skakałam, wyginałam się, ćwiczyłam uda i pośladki i... przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze pomyślałam, jak mogłam się doprowadzić do takiego stanu! Najbardziej wkurzyłam się nie na swoją wagę (no dobra na to też) tylko na swoją ruchową ociężałość, brak rozciągnięcia, brak zwinność, brak wszystkiego, tego co kiedyś miałam.... Czy mnie dzisiaj coś boli :) brak zakwasów w nogach, bolą troszkę mięśnie pleców i górna część mięśni brzucha, a tak poza tym nic, więc albo za mało ćwiczyłam (fakt przy brzuszkach spuchłam) albo nie jest ze mną jeszcze tak tragicznie.
Wracałam do domu na dwóch nogach, a nie na czworaka tak jak wcześniej przewidywałam :)
Wracałam do domu na dwóch nogach, a nie na czworaka tak jak wcześniej przewidywałam :)
BRAWO! zuch dziewczyna :) jest z Ciebie dumna :*
OdpowiedzUsuńAnge :))) :**
OdpowiedzUsuńWizyty na sali będą ile razy w tygodniu...? :-)
OdpowiedzUsuńAmich
Amich na początku dwa razy :) potem jak dojdę do kondycji to nawet 3 razy w tygodniu :)
OdpowiedzUsuń