Ostatnimi czasy przekonuję się o licznych kłamstwach mojego Szacownego, nie pytam, nie dopytuję, one same wychodzą w zbiegach okoliczności różnych... Dzisiaj znowu dowiedziałam się co sobie poczyna mój Szacowny o czym wcale nie miałam zielonego pojęcia. Kłamstwo - nie lubię kłamać, nie lubię być okłamywana, jeżeli ktoś mnie okłamuje w najprostszych sprawach, to kłamstwo w sprawach większych przyjdzie mu o wiele lżej. Kłamstwo równa się u mnie z utratą zaufania..... przez całe moje małżeństwo zawsze byłam szczera, Mąż wiedział ile zarabiam (wszystko szło na dom, potrzeby dziecka, męża... wiem nikt mnie o takie poświęcenie nie prosił), gdzie chadzam, z kim chadzam, gdzie przebywam, miałam wyrzuty sumienia, gdy się wypuściłam na babskie wieczory.
Wydaje mi się to normalne, że partner powinien wiedzieć o takich szczegółach, drobnostkach... niestety jak się okazuje, to co dla mnie jest normalne, wartością, dla mojego partnera nie jest. Szczegóły, drobnostki, drobinki z życia co dziennego, ton rozmów, spojrzenia, wszystko składa się z czasem w jedną całość, czy ona mnie przeraża, czy mnie boli ten stan rzeczy, kiedyś to ja wzniosła bym krzyk, żeby dojrzał to zło co się dzieje, a teraz... pozostawiam to dla siebie, oblekając w milczenie.
Przyglądam się z boku, zastanawiam i zadaję pytanie co dalej....
Noszę w sobie poczucie żalu do mojego partnera.... a żal jest gorszy od nienawiści, bo nie ma w nim już żadnych uczuć.....
Czuję się jak skończona kretynka....
Wydaje mi się to normalne, że partner powinien wiedzieć o takich szczegółach, drobnostkach... niestety jak się okazuje, to co dla mnie jest normalne, wartością, dla mojego partnera nie jest. Szczegóły, drobnostki, drobinki z życia co dziennego, ton rozmów, spojrzenia, wszystko składa się z czasem w jedną całość, czy ona mnie przeraża, czy mnie boli ten stan rzeczy, kiedyś to ja wzniosła bym krzyk, żeby dojrzał to zło co się dzieje, a teraz... pozostawiam to dla siebie, oblekając w milczenie.
Przyglądam się z boku, zastanawiam i zadaję pytanie co dalej....
Noszę w sobie poczucie żalu do mojego partnera.... a żal jest gorszy od nienawiści, bo nie ma w nim już żadnych uczuć.....
Czuję się jak skończona kretynka....
i to prowadzi do dalszego etapu, który ja już znam... on ma swoje życie, Ty swoje, coraz mniej szczegółów się podaje o coraz mniej pyta...
OdpowiedzUsuńwiem! paranoja!
przytulam cieplutko :*
zgadzam się z Tobą w 100% :*
OdpowiedzUsuńWiesz, każdy powinien mieć swój świat. Ja lubię mieć tę oazę, która jest tylko moja i dla mnie. Ale zgadzam się: czasami kryją się za tym niedobre rzeczy. Bywa, że ktoś się oddala bo tak lubi, bywa, że kłamie, bo...nas nie chce.
OdpowiedzUsuńTo trudne sprawy...
pozdrawiam ciepło
Madame właśnie doskonale to ujęłaś :)
OdpowiedzUsuń