środa, 28 września 2011

Październik - zmiany - kolejna operacja Szacownego - rehabilitacja - zmiany. Nowy Rok będzie ciekawy (może) ryzykowny.... jak będzie? zobaczymy.
Praca - mam jej dość - staram się trzymać od niej z daleka... jak najdalej... czasami mi to nie wychodzi. Naprawdę nie interesują Mnie ich chore problemy, po prostu chcę mieć święty spokój. 
Okres samoudręczenia minął, zresztą jak zawsze... bo to chyba wszystko na tym polega, aby w tym naszym życiu wszystko było zmienne. Każda sekunda jest inna, myśli zmieniają się w zależności od układu planet i miejsca w których znajduje się nasze dupsko (dla wrażliwych tyłeczek) w wszechświecie. Dzisiaj zakochani, jutro nienawidzimy, dzisiaj pożądamy, jutro jest nam całkiem obojętne, kto nas będzie dymał. Zadaję sobie, od pewnego czasu jedno pytanie i po co nam to wszystko, to zamieszanie w głowach, sercach i mózgach.
Spoglądam na Fizię (szczęśliwego psa w dobrym domu, bo czasami psy nie mają, takiego szczęścia) i zazdroszczę jej tego psiego prostego życia, a może to złudzenie, że jej życie jest proste.

sobota, 24 września 2011

Wyciszenie.... potrzebny mi jest relaks, albo fizyczny wysiłek....

piątek, 23 września 2011

Cisza przed burzą?
Zrobiłam się miękka, beznadziejnie miękka psychicznie.
Irytuje Mnie wszystko nawet obowiązki domowe. 
Depresja? Zwariowałam? 
A może za bardzo chcę żyć, bez problemów i kłopotów?
Nie wiem... naprawdę nie wiem..... o co mi samej chodzi.

wtorek, 20 września 2011

Żyć, żeby żyć?
Pamiętam, gdy chowałam się w jego ramionach, czułam się bezpiecznie.... 
Obdarł Mnie do końca z złudzeń, nie ma prawdziwej miłości.
Czuję się pusta w środku... bez emocji... uczuć.... bez wrażeń.... dzisiaj czuję się pusta.

poniedziałek, 19 września 2011

Trudno mi się pisze. Nie wiem co się stało. Brakuje w głowie odpowiednich słów.
Auto rozkraczyło mi się na samym środku skrzyżowania (regularnie co dwa miesiące musi się coś zepsuć) życzliwi Panowie przykleili mi się do zderzaka zderzakiem auta dostawczego, chcąc Mnie popchnąć i na tym ich życzliwość się skończyła, ominęli Mnie z gracją  i odjechali. Wpadłam w panikę,  jestem za mała, aby pchać tak ogromne auto. Nowa próba i odpaliło, ruszyło i znowu zatrzymało się zaraz za skrzyżowaniem. 
Prosta droga, mały ruch  (dzień wolny od pracy), auto duże więc z daleka dobrze widoczne - tak sobie myślałam w mojej głowie. Jednakże obserwując w lusterku auta, ruszające nerwowo z świateł po pewnym czasie wzbudziły we Mnie niepokój ogromny.
Jedni kierowcy zauważyli na czas auto, inni zauważali wtedy, gdy zatrzymali mi się na zderzaku. Panika kierowców, którzy w ostatniej chwili zauważyli moje auto ogromna, próbując wjechać na lewy pas powodowali zamieszanie na ulicy. Dobrze, że to był dzień wolny. 
 40 minut oczekiwania Szacowny w końcu dotarł.... wsiadł spróbował odpalić.... otworzył maskę.... poprawił wtyczkę z kabelkami, która się poluzowała... odpalił....   w tym czasie, kierowca kombi wiozący dwóch kolegów: przykleił nam się do zderzaka, omijając nas z grymasem wściekłego Byka pokazał środkowy palec..... życzliwy człowiek. 
Stałam zdziwiona i wkurzona, tą cholerną wtyczką, która śmiała mi się poluzować i odebrała moc Lambo stresując Mnie tak bardzo, bo gdybym wiedziała co zrobić... to wetknęłabym wtyczkę w miejsce z którego wypadła. 

 PS: Zeszłą zimę jeździłam z jednym nie sprawnym hamulcem (zakleszczył się tam gdzieś)..... przeżyłam..... dwa razy dymiło mi się z pod maski (nie dokręciłam korka od wlewu oleju), spaliłam rozrusznik -  się dymiło nawet bardzo, naprawiłam sobie sama migacze uderzając ręką w kierownicę..... a tak poza tym to dobrze mi się jeździ :) moim Lambo.





środa, 14 września 2011

Wystraszyłam się - bo poczułam się tak, jakbym wróciła do stanu z przed kilku lat....
Szacowny - jego nadskakiwanie z poczucia winy zaczyna Mnie śmieszyć.
Dół był i znikł.... sobie poszedł gdzieś i możliwe, że za jakiś czas znowu się odezwie. Poryczałam sobie chociaż nie tak do końca szczerze bo jak przystało na bohaterkę nie dającą się chwilom słabości, wstrzymywałam skrzętnie łkanie, przed samą sobą i całym światem. Nazwa jakaś określająca taki  stan na pewno  jest jednak chyba nie mam ochoty zagłębiać się znowu w analizy nad własnym stanem.
Zawsze siebie oceniałam bardzo ostro.

wtorek, 13 września 2011

Rozsypałam się na drobne cząstki, dopadł Mnie psychiczny dół.... ot nadzwyczajnej poryczałam sobie z samego rana.... Tygodnie spokoju, a wczoraj klęska kompletna.  Bawię się w analizę swojego zachowania, szukam przyczyn i jestem tym wszystkim zmęczona, dziwne prawda? bo w końcu nie dawno miałam urlop.
Chciałam najpierw sobie zrobić przyjemność, potem pojechać na basen, a w końcu zabrałam się z gotowanie rosołu... ot tak przy wtorku, a może wcześniejszy stan bez emocji to depresja? 
Zabawa w psychologa chyba nieźle mi wychodzi. 
 Wewnętrznie czuję złość i tutaj mogła bym wymieniać.... wymieniać.... wymieniać... tylko co mi to da?



sobota, 10 września 2011

Festyn







Posted by Picasa




Posted by Picasa




Posted by Picasa

wtorek, 6 września 2011

Zdjęcia czekają grzecznie w aparacie na umieszczenie, ich na blogu....
Fizia smętnie się snuje za Mną, chyba jej coś dolega.
Nie cierpię kiedy nie mam czasu na pisanie....
Brak kontaktu z znajomymi jakoś Mnie bardzo ostatnio irytuje....
Praca po urlopie.... a ja chcę w góry!
Obca męska dłoń na moim udzie.
Nie wzbudzała we Mnie żadnych emocji.
Złośliwość to cecha osób inteligentnych....


Chyba jestem inteligentna.