Jestem zmęczona... zamknęłam kolejne drzwi w swojej głowie, czuję się jak bym siedziała po środku jasnego pokoju szukając po omacku wyłącznika, tak razi głupota. Nie gonię już za tym, aby go zrozumieć, przyglądam się z boku i wyciągam wnioski z tego co mówi, czy trafne, nie wiem, nawet nad tym nie chce mi się zastanawiać. Usłyszane słowa już tak nie bolą, coraz częściej czuję obojętność, tracę cierpliwość, tak bardzo brakuje mi normalności w związku.
Żyję za pieniądze zarobione przez niego, nie nasze wspólne, za jego.
Sądziłam, że To Ja żyję w własnym świecie, pobił mnie na łeb i szyję, zajął pierwsze miejsce.
Śmiać się, czy płakać.
Przejmować, czy ignorować.
Żałować, czy kopnąć w dupę.
Odpowiedzialność za wypowiedziane słowa - wycofuje się z nich jak rak, gdy procenty wyparują na drugi dzień.
Tchórz, który nie umie inaczej wyrażać swoich uczuć.
Traci pamięć, podobno od dwóch lat nie znalazłam pracy... najwidoczniej Ja mam całkiem inne dane.
Albo żyjemy na innych płaszczyznach teraźniejszości.
- Kobieto co Ty wiesz o ciężkiej pracy, gdybyś była mężczyzną dopiero byś się przekonała.
Qurwa zatrudnię się w górnictwie, może wtedy będzie Mnie szanował ;)