Równowaga w przyrodzie musi być, to tak samo, jak w moim związku. Przypomniał mi znowu, jaki jest, grzecznie podziękowałam za sprowadzenie na ziemie, dobrze za długo, być nie może. Właściwie to nie jestem zaskoczona, może bardziej zmęczona walką, trudno mi zrozumieć o co mu chodzi, chyba już nie chcę słuchać, Czuję się jak bym powoli wygrzebywała się spod wielkiej kupy głazów... tak z moim tempem to zajmie mi to kolejne 100 lat... chyba nie mam, tyle czasu, a może mam bo nagle okaże się, że jestem z tych nieśmiertelnych.
Biorąc pod uwagę, iż może jednak, jestem nieśmiertelna mogę dokonywać zmian w swoim życiu, dwa kroki do przodu, jeden do tyłu, mały bieg z przeszkodami, chowanie się, uciekanie, lekka zaduma, a może nawet dłuższa, gdy zapomnę nad czym, tak dumałam.
Biorąc pod uwagę, iż ten czas zapierdala jak głupi (o ile czas jest w ogóle mądry) zmiany powinnam zrobić za jednym zamachem... uderzając łapką w stół.... no tak wszystko pięknie :) można by tak rzec.
Rozsądek..... zasady.... zgoda sama z sobą.... :) dylematy!!!!! wątpliwości!!!!
Głupiemu żyje się lepiej.... (o ile ja zaliczam się do mądrych, może to tylko moje złudne wrażenie).
Więc tak pozostaje mi:
a) zmiana lekarstw
b) zmiana lekarza, bo ten mnie okłamuje
c) znalezienie nowego lekarza
d) zmiana męża na lepszy model (a jak nowszy model okaże się jednak zepsuty to co wtedy?)
e) przyjęcie pozycji suki leżącej obserwującej, czasami może ugryzę o ile będzie mi w ogóle chciało się ruszyć tyłek.
Dobrze, że dzisiaj nie jest poniedziałek, tylko środa bo stan sarkastyczny towarzyszył by mi cały tydzień :) no i tak mi towarzyszy, ale ciii nikt nic o tym nie wie.
Co u mnie?:)
Wszystko dobrze !!!!! :)